Nasz Siemek

.

.
Kliknij w baner po dodatkowe informacje...

środa, 23 grudnia 2015

Życzenia :-)

 Moi Mili, przyszedł czas by złożyć życzenia wszystkim czytelnikom Naszegosiemka.
Życzymy Wam zatem tego, czego pragnęlibyśmy i dla siebie: Wigilii opromienionej nie magią, lecz rodzinnym ciepłem, spokojem  i szczęściem, których nie zabraknie także w czasie świąt Bożego Narodzenia.
 Dziękujemy, że z nami jesteście i chcecie czytać te słowa.










niedziela, 20 grudnia 2015

Świąteczna gorączka!

 W tym roku, w dyscyplinie o nazwie: "świąteczne przygotowania" jesteśmy mistrzami. Zaczęliśmy je niemal z pojawieniem się pierwszych dekoracji bożonarodzeniowych w marketach, czyli naprawdę wcześnie... Gorączka przygotowań ogarnęła nas tak bardzo, że obawiam się, iż zgodnie z prawidłami Prawdziwego Życia, same Święta wypadną blado, nudno i niemagicznie.
 Ale dość tych ponurych przewidywań!
 Najlepsze wszak to gonić króliczka (porównanie może niekoniecznie choinkowe, ale idealne)
A oto jak powoli dawaliśmy się ponieść szaleństwu:


Anioł (oczywiście)

Awangardowy Mikołaj



Sanie Mikołaja. Przyjrzyjcie się aranżacji: piłka- 
- kula ziemska znalazła się tam nieprzypadkowo!

Święty Mikołaj. 
Broda klockowa gdzieś zaginęła. Ale cóż to za problem? 
Jest papier i taśma klejąca - jest moc!

"Sanie Mikołaja" wersja bardziej skromna

Stroiki w pokoju chłopaków. Czołg obowiązkowy..

A to już ja! Ja! JA! (i moje niewyżycie artystyczne...)

Przyjrzeliście się?
Nie?
To macie jeszcze raz...


I jeszcze raz...



Ludyczne...
...ozdoby z masy solnej



 Nasz narodowy sport najbardziej popularny w grudniu, czyli pieczenie pierników. Zazwyczaj z zazdrością oglądałam cudze dzieła i zgrzytając zębami mazałam po piernikach lepką masą bezkształtne wzory. Aż wreszcie wyszperałam w internetach idealny przepis na lukier, który się nie rozlewa podczas ozdabiania. Okazało się, że babcia moich dzieci znała go od zawsze. Coś mi tradycja szwankuje.


 Picasso cukiernictwa w powijakach 









A oto i ON: nasz domek z piernika! 
Drobna uwaga: nigdy nie róbcie tego bez szablonu... 
No, ale i tak jest śliczny! Znaczy się, będziemy bronić tej tezy...


Samowola budowlana





 To nie są wszystkie nasze dzieła, ale tyle wystarczy by zobrazować nasze  przygotowania i wprowadzić na blogu świąteczny nastrój.
 Tylko choinka wciąż pozostaje nieubrana, ale z tym już poczekamy do Wigilii, albo wigilii Wigilii, ewentualnie wigilii wigilii Wigilii (niektórzy domownicy już pękają z niecierpliwości).
 Bożonarodzeniowy wpis życzeniowy jeszcze nastąpi.






 A co z Siemkiem, zapytacie? 
 W tle tego wszystkiego, cichy, albo i nie (właściwie to na ogół nie), uczestnik wydarzeń. Nasz elfik o uroczym uśmiechu...
 Ten słodki elf odwiedził w grudniu ortopedę, który skierował go na operację biodra (jednego). Niestety pojawiła się u Siemka tzw. dysplazja stawu biodrowego, co oznacza, że panewka nie obejmuje główki kości udowej. Piszę "pojawiła" się, bo jeszcze rok temu zdjęcie RTG nie wskazywało na konieczność chirurgicznej interwencji. Zapisałam zatem chłopaka w strasznie długą kolejkę oczekujących na operację. Z tego co wiem, data zabiegu może zostać wyznaczona najwcześniej za dwa lata. Za rok mamy się zgłosić do kontroli i w razie dalszego pogorszenia stanu nóżki ortopeda przyspieszy termin.
 Staram się wiele o tym nie myśleć. Jeszcze się zdążę napanikować. Pan doktor (a właściwie profesor) zadziwiająco pozytywnie podszedł do postępów Siemka. Mój komentarz typu: "nie będzie nigdy chodził" ocenił jako pesymistyczny. Hmm...
I tym pesymistyczno-optymistycznym akcentem kończę :-)

 A no i jeszcze!
 Wiem, że kierowcy mnie za to zlinczują a widząc prognozy pogody tylko cud może pomóc, ale niech chociaż chwilkę poprószy śnieg! Tak symbolicznie... Czego moim i Waszym dzieciom życzę!

środa, 2 grudnia 2015

DZIĘKUJEMY!

 Dziś temat wydawałoby się zupełnie od czapy bo tyczący się wiosennego rozliczenia PIT-owego :-)
Pomyślałam, że wyjaśnię pokrótce co dzieje się z pieniędzmi, które przekazujecie Siemkowi lub innemu dziecku.
 Kiedy wpiszecie w odpowiednie rubryki w swoim PIT-cie numer KRS Fundacji, do której należy dziecko, musicie koniecznie wpisać jako "cel szczegółowy" numer przypisany do konkretnego podopiecznego. W przypadku Siemusia jest to; 80/T  Siemowit Towpik (imię i nazwisko także, by rozwiać ewentualne wątpliwości). Jeżeli rubryka ta nie zostanie wypełniona, cała suma trafi nie na subkonto dziecka, tylko na ogólne konto Fundacji i nie jest później przekazywana podopiecznym! 
 Urzędy skarbowe mają obowiązek przekazać pieniądze z rozliczeń do sierpnia. Tak brzmi teoria, ale w praktyce trwa to dłużej.
 Pieniądze wszystkich dzieci podlegających danej Fundacji spływają jako jedna pula, którą pracownicy tejże muszą porozdzielać na osobne subkonta (podkonta) podopiecznych, właśnie wg owego kodu oraz imienia i nazwiska. Akurat w naszej Fundacji trwa to około miesiąca (cały październik plus dodatkowe wpływy z korekt i z innych opóźnień - w listopadzie).  
 Co roku własnie teraz, kiedy widzimy już prawie całkowity wpływ na subkonto Siemka, możemy zacząć planować wydatki na rehabilitację na rok przyszły. Z pieniędzy możemy korzystać oczywiście od razu, gdy zostaną zaksięgowane na koncie Siemka. Jak to się odbywa?
 Zazwyczaj musimy najpierw za dany przedmiot czy usługę (np. ortezy lub odbyte godziny rehabilitacji) zapłacić z własnej kieszeni, biorąc przy tym fakturę/rachunek na Fundację, na których każdorazowo musi widnieć dopisek z danymi dziecka (jego indywidualnym kodem oraz imieniem i nazwiskiem). Faktury te wysyła się do Fundacji w tak zwanym "zestawieniu kosztów" i czeka na refundację. Po otrzymaniu tych dowodów księgowych potwierdzających wydatki, Fundacja ocenia zasadność każdego z wydatków. Dlatego też każdy rachunek, czy fakturę trzeba opisać, wyjaśniając w jakim celu zostały dokonany dany zakup. Jeśli Fundacja nie ma zastrzeżeń co do zasadności danego wydatku, przekazuje jego kwotę z subkonta dziecka, na konto bankowe jego opiekuna, Darczyńca 1%, czy też osoba, która wspomogła Siemka wpłatą bezpośrednią, może mieć zatem pewność, że pieniądze nie będą zużyte na przysłowiową wizytę u kosmetyczki, czy bilety na mecz :-) Niektóre firmy same wysyłają rachunki do Fundacji i rozliczają się z nią bez udziału rodziców, dzięki czemu nie robimy sobie debetu na kontach (vide opłata za turnus: 5 250 zł). 

Niestety nie wiemy kto z Was przeznaczył swój 1 % dla Siemcia, a nawet nie znamy wszystkich miejscowości gdzie darczyńcy są zameldowani, gdyż dane te są nieujawniane. Znamy tylko siedziby urzędów skarbowych, w których się rozliczono.

 Uprzejmie dziękujemy Wszystkim, którzy po raz kolejny przeznaczyli swój 1% Siemkowi i Tym, którzy zrobili to po raz pierwszy! 

 Dziękujemy również serdecznie za indywidualne wpłaty na konto Siemcia, To niezwykłe i wzruszające widzieć imiona i nazwiska ludzi w większości z nami niespokrewnionych, którzy pamiętają o naszym dziecku.

 Urzędy skarbowe, z których wpłynął 1% oraz imiona Darczyńców, od których otrzymaliśmy wpłaty indywidualne, podajemy na podstronie NASI DARCZYŃCY. To są dane ze wszystkich trzech lat, kiedy z nami jesteście.
  
 Dzięki funduszom, jakie udało się w tym roku zgromadzić, będziemy mogli w 2016 r. pojechać na trzy dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne, zapewnić dodatkową (poza NFZ) cotygodniową rehabilitację oraz zakupić Siemkowi nowe ortezy. To wszystko dzięki Wam :)



Jeszcze niedawno taka pozycja na moich rękach była niemożliwa. A dziś?

 \
Patrzcie jak chłopak pięknie się trzyma! 


wtorek, 3 listopada 2015

Piekną mamy jesień w tym roku

 Dziś niedużo. To u mnie rzadkość :-) 
 Krótkie wspomnienie z wycieczki do parku Mużakowskiego (o którym więcej możecie poczytać sobie tutaj, tam też znajdziecie zdjęcia w pełni obrazujące jego urodę). Ja napiszę tylko, że w roku 2004 został uznany za dobro Światowego Dziedzictwa UNESCO.
 Znawcy tematu zwrócą zapewne uwagę, że na zdjęciach widać zarówno złotą polską jak i złotą niemiecką jesień, bo park leży na pograniczu.
Bardzo polecamy!

















































A to już droga powrotna...

środa, 21 października 2015

Pięć, siedem, trzy i jedna druga

 Problemy z matmą?
 Niezupełnie.
 Piąty turnus w Garbiczu już za nami, a siódmy w ogóle! To chyba sporo jak na trzyipółlatka? 
O tych dwóch pierwszych, w Puszczykowie, często zapominam, bo były bardzo ligthowe: bez basenu, z jazdy konnej zrezygnowaliśmy na wszelki wypadek (Siemek nie potrafił wówczas utrzymać główki w pionie), wiele rzeczy musiało być zamienione na masaże. Te dwa pierwsze turnusy były pewnego rodzaju wprowadzeniem w to co nas czeka. Nie żałuję ich, o nie! Poznaliśmy na nich wielu świetnych rehabilitantów, którzy dawali z siebie wszystko. Przede wszystkim jednak chciałabym wspomnieć o p. Annie Zawadzkiej, która wykazała się świetnym instynktem i gdy każdy uważał, że Siemek absolutnie nie nadaje się do pionizacji, ona kazała go sadzać. Postanowiłam spróbować. Przez pierwsze dni cały czas musiałam trzymać mu główkę. Później zaczęłam ją puszczać: na dwie sekundy, potem pięć, dziesięć... I liczyłam. Każda sekunda więcej sprawiała mi ogromną radość. Teraz jest już zupełnie inaczej, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Siemek potrafi siedzieć samodzielnie przez jakiś czas i choć potrzebuje przy tym asekuracji, umiejętność ta jest faktem.
 Kilka dni temu wróciliśmy z kolejnego wyjazdu, raczej ostatniego w tym roku, do ośrodka " Trzy korony" w Garbiczu. I, jak wcześniej, było świetnie! Po minie Siemusia widziałam, że od razu rozpoznał otoczenie i czuje się w nim dobrze i bezpiecznie. Ja również czułam się jak w drugim domu. Czegóż chcieć więcej? 
 Zatem Siemek ćwiczył a mama odpoczywała od obowiązków domowych. Obopólna korzyść. I jeszcze jedno: byłam tam dla niego, a jednocześnie mogliśmy być tylko dla siebie. Uczę się go tam bardziej niż w domu, gdzie jestem rozproszona milionem spraw do zrobienia.
 Pierwszy tydzień upłynął szybko, przy pięknej pogodzie. Jezioro błyszczało w blasku nisko zawieszonego słońca a liście nabierały złocistych barw, wprawiając mój organizm w estetyczny szok. Niestety większość obrazów zachowuję jedynie w pamięci, bo mój aparat fotograficzny ledwo zasługuje na to miano... Na razie jednak dobry, albo chociaż przyzwoity sprzęt wydaje mi się wydatkiem zupełnie nieuzasadnionym. Wybaczcie zatem jakość a doceńcie dobre chęci. 
 W następnym tygodniu pogoda się pogorszyła. W końcu czegóż innego można by się spodziewać po jesieni? Przynajmniej nie cierpiałam katuszy z niemożności uwiecznienia i oddania na zdjęciach piękna okolicy.
 Siemek zniósł wyjazd bardzo dobrze. Nie zachorował nawet na katar, co w październiku wydawało mi się niemal nieuchronne. Bateria leków przywieziona z domu pozostała nietknięta - Alleluja! Ćwiczył dzielnie, trochę płakał (tak to niestety jest), ale dał radę. Rodzice turnusowi często wspominają o czymś takim jak "turnusowy kryzys" u swoich dzieci, w przypadku Siemka nigdy nic takiego nie zaobserwowałam. Na szczęście! Myślę, że wrócił wzmocniony, w każdym aspekcie swojego rozwoju.
   
I znowu udowodniłam, że jestem mistrzynią. Na moje pismo i niestaranność pomstowali nauczyciele, a co poniektórzy obniżali oceny na sprawdzianach. Na maturze z polskiego pobiłam rekord ilości skreśleń w pracy (komisyjnie policzone pod koniec egzaminu)...


Ta rybka lubi pływać...












Artystyczny szał Siemka:


Nie oszukujmy się: dzieła powstały przy wybitnym współudziale cioci Gosi od terapii ręki, a czasem nawet wbrew wyraźnym protestom artysty. 

Dzieło nr 2: Solno - kredowa tęczowa butelka. Sól jest smaczna, więc można było brać udział w jej produkcji, czyli łapką mieszać sól z kredą.

Już wolne! 

A oto co robiliśmy i widzieliśmy w przerwach między zajęciami i po nich:












Pozdrawiamy serdecznie!