Jak niektórzy się już zorientowali, Siemek zaliczył kolejny pobyt na turnusie rehabilitacyjnym w Garbiczu w "Trzech Koronach". I znowu było świetnie! Zdumieni fizjoterapeuci podziwiali postępy w siemkowej kondycji fizycznej, co sprawiało, że ja w zastępstwie chłopaka puchłam z dumy. Nasz młody koleżka ćwiczył zawzięcie, pływał, rozciągał się, bawił, jeździł konno, a popołudniami odpoczywał, by zebrać siły do kolejnego intensywnego dnia. Pierwszy raz widziałam u niego symptomy zmęczenia, co świadczyło o dużym nakładzie pracy jaką wkładał w zajęcia. Kiedyś dziwiłam się opowieściom innych mam o "kryzysach turnusowych", lecz teraz widziałam, że "coś tam" jest na rzeczy.
Z ciekawostek i nowości - Siemek zainteresował się psami. Nareszcie otrzymany przez niego dyplom za ukończenie dogoterapii był w pełni zasłużony. Młodzieniec, który do tej pory miał w nosie te wspaniałe zwierzaki, teraz dotykał pieska (a szczególną atencją cieszył się nos stworzenia) przyglądał się mu z ciekawością i ogólnie wykazywał zainteresowanie sytuacją. Czyli dogoterapia jednak działa, bo przyznam, że już wątpiłam.
Był to szósty pobyt Siemka na turnusie rehabilitacyjnym w Garbiczu, a ósmy w ogóle.
Wyjazdy takie mogą być dla początkujących lekko szokujące. Widzieć naraz tyle choroby i nieszczęścia, które dotyka najbardziej bezbronnych, jest bardzo frustrujące. Jednak z czasem takie spotkania nabierają mocy nieomalże terapeutycznej. Tu spotykają się ludzie, dla których nasza niecodzienna codzienność jest normalnością. Oni wiedzą wszystko o najlepszych lekarzach, wózkach, metodach rehabilitacji. Hasła: "ssak", "spastyczność", czy "PEG" rozumie każdy, choćby sam nie miał z tym bezpośrednio do czynienia. Kobiety rozmawiające o botoksie nie mówią o swoich zmarszczkach mimicznych, a słowo "dieta" rzadko pada w kontekście rosnącego BMI. Dlatego jest wielu rodziców, którzy uwielbiają takie wyjazdy. My również zaczynamy należeć do ich grona :-)
Po powrocie wpadłam w wir spraw urzędowych. Wiosna dla opiekunów dzieci niepełnosprawnych jest gorącym czasem papierkowej roboty. Otóż PCPR-y otrzymują wówczas środki z PFRON-u, czyli w tłumaczeniu na polski: pieniądze na wsparcie zakupu sprzętu rehabilitacyjnego, wózków itp. dla osób niepełnosprawnych. Zimą, a często już jesienią, nie ma co marzyć o dofinansowaniu. Trzeba zatem poskładać mnóstwo podań, załączyć pewną ilość załączników i biegać do lekarzy po rozmaite zaświadczenia i zlecenia. A Siemek już bardzo stanowczo potrzebuje specjalistycznego fotelika samochodowego. Nóżki są długie, tułów też i ciężko chłopaka wyłuskać z dziecinnego siedziska. Niestety model, na który poluję, kosztuje około sześciu tysięcy złotych. Żeby nie było, nie jest to jakieś Porsche wśród fotelików, to normalna cena. Najgorsze jest, że dofinansowanie nie jest odgórnym nakazem, takim jak refundacja z NFZ i niestety z różnych przyczyn może pojawić się odpowiedź odmowna.
Bardzo dobrą wiadomością tej wiosny jest to, że w naszym mieście pojawił się nowiutki ośrodek rehabilitacyjny prowadzący tzw. WWR - czyli Wczesne Wspomaganie Rozwoju. Do tej pory w Zielonej Górze nie było żadnego samodzielnego ośrodka prowadzącego terapię w ramach tego programu. Ta nowina oznacza dla Siemka kolejnych 5 h bezpłatnej terapii w miesiącu. Bardzo się z tego powodu cieszymy! Paradoksalnie im więcej zaoszczędzimy, tym więcej możemy później wydać na rehabilitację turnusową.
Kochani (czyli wszyscy, którzy zdzierżyli i dotarli do tego akapitu :-) ) jeszcze raz przypominamy Wam o 1 % podatku dla Siemusia i o I Biegu Truskawki dla naszego Ślimaczka.