Nasz Siemek

.

.
Kliknij w baner po dodatkowe informacje...

czwartek, 6 września 2018

Rowery!!!

  Kiedy w ostatni piątek wakacji tata Siemowita odbierał telefon od nieznanego mu numeru, nie spodziewał się usłyszeć aż tak miłej wiadomości...
  W Muzeum Etnograficznym w Zielonej Górze-Ochli (w skansenie) zaplanowano rowerową imprezę: IX Etap Grand Prix Kaczmarek Electric MTB 2018. Najdłuższy dystans wyścigu to, bagatela, 77 kilometrów!
   Co miał z tym wspólnego Siemek i my?
Otóż w ramach akcji: "Każdy zawodnik pomaga" 5 zł z opłaty startowej uczestników przeznaczone jest dla potrzebującego dziecka z okolicy, w której odbywa się wyścig. I tym właśnie dzieckiem może być nasz Siemowit!
  Oczywistym jest że wyraziliśmy zgodę :-)
 Tak więc w niedzielę znaleźliśmy się w skansenie, by odebrać ogromniasty czek opiewający na kwotę 3475 zł oznaczający dla nas dodatkowy turnus rehabilitacyjny dla Siemka :-D. 
  Jak łatwo policzyć w zawodach wzięło udział... 695 osób!!!
Obserwacja tego co działo się na mecie rajdu i podczas dekoracji zwycięzców, otworzyła nam oczy na świat rowerowych zapaleńców. Ci ludzie są naprawdę niesamowici! Przyjacielscy, sympatyczni, pełni pasji i nieprawdopodobnie wytrwali. Niektórzy przyjechali naprawdę z daleka, by wziąć udział w grand prix. Ubłoceni, potwornie zmęczeni i tak wyglądali na bardzo szczęśliwych.
I nam również udzieliła się ta ekscytacja!

  Dziękujemy
wszystkim osobom, które na beneficjenta wskazały Siemka,
firmie Kaczmarek Electric,
Stowarzyszeniu Bike & Run Promotion,
oraz wszystkim sześciuset dziewięćdziesięciu pięciu Zawodnikom!!!









środa, 1 sierpnia 2018

Lato w Łodzi

  Jest tak gorąco, że aż ciężko zebrać myśli, by ułożyć kilka zdań, a przecież przydałoby się (w końcu) zdać sprawozdanie z naszego pobytu na turnusie rehabilitacyjnym. Centrum Rehabilitacji Like jest pięknie usytuowanym ośrodkiem terapeutycznym mieszczącym się niedaleko Łodzi, lecz zaznaczam nie tej, o której zapewne pomyśleliście ;-). Między obiema Łodziami jest taka różnica, jak między Titanikiem a kajakiem :-D. Ta "nasza" to malutka miejscowość w gminie Stęszew pod Poznaniem. Zamiast świateł wielkiego miasta mieliśmy więc pod bokiem piękne jezioro Dymaczewskie i lasy Wielkopolskiego Parku Narodowego. Idealna miejscówka na aktywne wakacje, a Siemek na pewno spędził je bardzo intensywnie.
Spójrzcie sami jak tam pięknie:







A tu już plan siemkowych zajęć podczas tych dwóch tygodni:


 I sam Siemowit we własnej osobie :-)








  Bardzo nam się podobało! Co najważniejsze również Siemowit, mimo początkowego strachu (który pojawia się zawsze w każdym nieznanym mu i w związku z tym "podejrzanym" miejscu) również był zadowolony. Wprawdzie Siemek nie potrafi nam tego powiedzieć, jednak znakomicie umie okazać. Gdy przyzwyczaił się już do nowych kątów, a stało się to bardzo szybko, widać było jak dużą przyjemność sprawiają mu "zabawy" z terapeutami. Jedynie hipoterapia okazała się nie do przeskoczenia... Nasze chłopię przestraszyło się ujeżdżalni i jej wielkich, trzaskających wrót. Jego początkowy entuzjazm w stosunku do przejażdżek na koniu zamienił się w paniczny strach. A Siemek jak się już czegoś boi, to boi się na całego... Musieliśmy zatem zrezygnować z kilku ostatnich jazd. Może następnym razem zapomni o swych strachach?
  Piszę "następnym razem", bo mam szczerą nadzieję wrócić tam z Siemkiem za rok :-).

 Bardzo dziękujemy wszystkim terapeutom z Centrum Rehabilitacji Like za trud i zaangażowanie włożone w pracę z Siemusiem! Pozdrawiamy bardzo serdecznie! :-)

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Mam sześć lat!

  I oto Siemkowi stuknęła już szóstka... 
  Bardzo poważny wiek! 
  Wiek wypadania mleczaków (dwóch dolnych jedynek już brak ). Toż to prawie dorosłość... ;-)  
  Aż nie chce mi się wierzyć, że już sześć lat minęło od momentu, gdy pokazano mi z daleka bladą, cichutko płaczącą kulkę człowieka... Ten czas po porodzie wydaje mi się czasem snem, trochę koszmarem, zwłaszcza kiedy codziennie słyszeliśmy następne, coraz gorsze wiadomości. Jednak w odróżnieniu od snu, pamiętam go w najdrobniejszych szczegółach; te chwile gdy leżąc w kilkuosobowej sali widziałam inne mamy ze swoimi pociechami, a ja bezskutecznie próbowałam powstrzymywać łzy; wyraz twarzy lekarki, mówiącej, że nie jest najlepiej; czterodniowego zaledwie Siemka wywożonego w wielkim inkubatorze na konsultację do genetyka i wiele innych podobnych wydarzeń, które nie powinny spotkać żadnej rodziny.
  Ale to minęło... Teraz gdy przytulam się do chudego policzka Siemowita, doskonale już wiedząc, że będzie zawsze, całkowicie i absolutnie, zależny od nas, nie mogę się nadziwić dlaczego wówczas czułam mrok w sercu. Dzisiaj jego uśmiech jest promieniem słońca w naszym domu :-).
  Niestety, choroba zaczyna wyciskać na nim coraz silniejsze piętno: jest straszliwie szczupły. Jego waga nie zmieniła się od trzech lat. Bez koszulki wygląda jak szkielecik obciągnięty skórą. Buźka stała się bardzo pociągła, oczy wyglądają na podpuchnięte. Do tego te grube bliznowce, które pozostały po operacji bioder... W tym roku czeka go wyjęcie ze stawów biodrowych umieszczonych tam blaszek. Lekarz, który przeprowadzi zabieg sam zaproponował wycięcie zgrubiałej tkanki, lecz wiem, że nowe mogą znów narosnąć, jeśli istnieje taka tendencja. Już zaczynamy gromadzić fundusze na zakup specjalnych plastrów na blizny firmy Sutricon, gdyż jest to chyba jedyna opcja, by przeciwdziałać powstaniu niekorzystnego rozrostu komórek w tych miejscach. Będziemy ich potrzebować bardzo dużo...
  Siemek wraz z magiczną szóstką wkracza w tym roku w wiek zerówkowy. Stoimy obecnie przed sporym dylematem, co począć, gdyż musimy zdecydować się na przedszkole dla niego. Niestety ośrodek, do którego wozimy go obecnie, nie jest placówką edukacyjną, więc prawdopodobnie będzie musiał uczęszczać gdzie indziej. Tymczasem obecnie ma naprawdę cieplarniane warunki; dziś gdy zaprowadziłam go na salę ośrodka, pań było więcej niż dzieci :-). Niestety, od obowiązku przedszkolnego nie ma odroczenia. Żeby nie było - rozumiem doskonale zamysł takiego przepisu, trzeba socjalizować dzieci nawet te najbardziej chore i nawet wbrew rodzicom, z których część wolałaby trzymać swoje chore maluchy pod kloszem w domu, co niekoniecznie wychodzi im na zdrowie (o sytuacjach patologicznych nawet nie mówię), lecz akurat dla mnie to rozwiązanie jest nieco kłopotliwe. Wciąż bijemy się z myślami jak rozwiązać tę sytuację. Może jeszcze wpadniemy na jakiś pomysł...
  No i czas już chyba przejść do fotorelacji z ostatnich dni. Nie tylko z urodzin :-) 
Wiosna Siemowita:


  

  



















Wszystkiego Najlepszego Synku !!!
☺☺☺

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Dzień Babci i Dzień Dziadka :-)

  Wszystkim Babciom oraz Dziadkom Siemek składa najserdeczniejsze życzenia 
Zdrowia, Uśmiechu i Szczęścia,
 oraz (oczywiście 
Pociechy z wnuków! 




 W tym roku Dzień Babci przypadł idealnie w niedzielę, co pozwoliło świętować go (oraz przypisany do niego Dzień Dziadka) naprawdę uroczyście 
  Osobiści dziadkowie Siemowita i jego brata zostali zaproszeni na domową uroczystość, podczas której obowiązkowo obdarowano ich laurkami będącymi zarazem portretami seniorów. Na stole pojawił się także czekoladowy tort z dedykacją. Jego najbardziej zapalonym degustatorem okazał się Siemuś, który w ogóle nie wygląda na amatora słodyczy... Gdy niedawno oglądałam zdjęcia Siemowita z niemowlęctwa zastanawiałam się cóż to za tłuściutkie niemowlę na nich widnieje, bo przecież niemożliwe, by to był ten mój szkielecik, na którym wiszą wszystkie ubrania. Niestety choroba Siemusia zaczyna być widoczna na pierwszy rzut oka. Jego policzki zapadły się, buźka wydłużyła, a  chudość członków woła o pomstę do nieba. Na szczęście nie widać żadnych oznak słabnięcia siły mięśni :-) Wbrew pozorom to mocny chłop. Wierzę, że ma na to niemały wpływ ciągła rehabilitacja :-)


Pozdrawiamy serdecznie - dziś w sposób szczególny wszystkich posiadaczy wnucząt!