Wprawdzie zima w końcu przypomniała sobie o swoich obowiązkach i mróz szczypie w uszy, policzki i nochale, ale mimo to zdecydowaliśmy się obejrzeć coroczny (od 6 lat) Lubuski Orszak Trzech Króli. Do imprezy przygotowaliśmy się w pełni profesjonalnie przygotowując sobie odpowiednie nakrycia głowy, by móc dumnie paradować w tłumie ludzi zgromadzonych na zielonogórskim deptaku. A był to tłum iście królewski... Sami Najjaśniejsi Panowie i Najjaśniejsze Panie w koronach i z czerwonymi od mrozu policzkami.
Orszak pięknie się prezentował, a radochy było niemało zwłaszcza na widok wielbłądów :-)
Niestety nie byłam w stanie zrobić większej ilości zdjęć, bo w kilka minut po zdjęciu grubych rękawic, palce zamieniły mi się w zesztywniałe, czerwone kołki. Wyobraźnia ruszyła z kopyta i podsunęła straszne obrazy odmrożonych siemkowych paluszków schowanych w butkach. Delikwent wprawdzie nie zdradzał żadnych objawów (kontrola była niemożliwa ze względu na warstwy ubrań), a nawet ewidentnie nie chciał zostać włożony do auta, lecz i tak zwinęliśmy żagle i ruszyliśmy z powrotem do naszego domowego królestwa...
Rękawica zdjęta tylko do zdjęcia... |
Troje króli |
W ciepłym opakowaniu |
Wielbłądy!!! |
I tu już ręce odmówiły posłuszeństwa...