Nasz Siemek

.

.
Kliknij w baner po dodatkowe informacje...

piątek, 6 czerwca 2014

"Always look on the bright side of life"

 Znacie Monthy Pythona? Jasne, że tak! Chyba każdemu ta nazwa musiała się obić o uszy. Zapewne już tylko nieliczni widzieli ich film pt.:"Żywot Briana". W końcowej scenie jest śpiewana piosenka o tym by zawsze patrzeć na jasną stronę życia (swoją droga wykonywana w bardzo specyficznych okolicznościach, ale nie będę spoilerować). W przypływie odrobinę wisielczego humoru postanowiłam wyliczyć kilka jasnych stron naszej sytuacji.
 Na ten przykład - buty. Jeśli chodzi o ubrania Siemek w większości przypadków korzysta z uprzejmości starszego brata, który raczył już z nich wyrosnąć. Tymczasem gdy chodzi o obuwie wszystkie autorytety są zgodne: NIE dla butów "po starszym bracie" (w naszym przypadku dosłownie). Normalnie zatem musiałabym kupić: na lato sandałki, na zimę kozaczki, półbuty na wiosnę i jesień no i oczywiście kapcie. Ale nie kupuję, bo nie muszę. Oszczędność pieniędzy, czasu, nerwów podczas mierzenia i zgryzoty czy aby na pewno dobre? Bo dogadać się w tej kwestii z żadnym dwulatkiem nie idzie. Ja zawsze marzyłam o jakimś skanerze, (trochę jak w filmach sci-fi) stóp dziecka w butach...
 Prasowanie ubranek - rzecz sporna. Niektórzy twierdzą nawet, że porządne rozwieszenie po praniu zapobiega prasowaniu. No więc ja tak nie umiem. U mnie widać zagniecenia po pralce choćby nie wiem co. Toteż regularnie jeżdżę żelazkiem zwłaszcza po ciuchach "wyjściowych". Pozytyw jest taki, że ubrań Siemka nie muszę prasować z tyłu bo praktycznie nikt go nie widzi, gdyż mały albo siedzi w wózku (leżaczku, foteliku), albo u mnie na kolanach. Kolejna oszczędność: czasu i energii.
  Jeśli ktoś nas odwiedziłby pierwszy raz mógłby pomyśleć, że trafił do mieszkania paranoików. Wszędzie zamki a zwłaszcza w meblach. To pozostałość po okresie intensywnej eksploracji szuflad przez naszego starszego syna, który przypadł w czasie meblowania naszego lokum. Teraz zamki są otwarte, a klucze kurzą się zapomniane bo Siemek nie wywala nic z szafek, nawet otworzyć ich nie dałby rady. Tak o połowę sprzątania mniej.
 Jak coś więcej przyjdzie mi do głowy to wkrótce opiszę...
  

4 komentarze:

  1. To baardzo trudne zadanie: znaleźć pozytywy w życiu z chorym/niepełnosprawnym dzieckiem...
    Pamiętam, jak sama się z nim mierzyłam...
    i kiedy czytam Twoje, Dominiko, to mam wrażenie, że te prawdziwe i największe z powodu Siemka są wciąż jeszcze przed Tobą :)
    Ja zwykłam mówić głośno, że życie z Ignasiem to ciężka robota, ale pełna cudownych chwil i wzruszeń. Nie ma lekko :) ale nie ma też dramatu :)
    Pozdrawiam cię serdecznie. I kibicuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaach ... może nie szukajmy pozytywów, a właśnie tych "jasnych stron życia"? I już będzie dużo łatwiej i prawdziwiej, co nie :*

      Usuń
  2. Dziękuję...Tak naprawdę to jestem obecnie na etapie dostrzegania wyłącznie braku jakiejkolwiek dobrej strony tej sytuacji...Twoje słowa napawają mnie nadzieją, że za jakiś czas to się odmieni lub przestanie przesłaniać wszystko inne...
    Pozdrawiam Chodziarza :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wierze w Siemka, wierze ze jeszcze Ci kiedyś zrobi bałagan :-) właśnie dzis przczytalam ze Siemek siedzi ! Od siedzenia do bałaganu mały krok ;-) pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń