Nasz Siemek

.

.
Kliknij w baner po dodatkowe informacje...

wtorek, 12 września 2017

Operacja nr 2 oraz: "narzekamy na pogodę" czyli ulubiony sport tegorocznych wakacji

  Już ponad miesiąc upłynął od operacji drugiego biodra Siemka i z całą pewnością mogę napisać, że zniósł ją o wiele lepiej od poprzedniej. Nawet na sali pooperacyjnej, dokąd na dane przez panią pielęgniarkę hasło pobiegłam labiryntem szpitalnych korytarzy, nie rozpłakał się z bólu rozpaczliwie, a na buźce pojawił się cień uśmiechu. Nie wiem co bardziej chwytało za serce: krzyk, czy ta "dzielność"... Obie wywoływały u mnie uporczywe łzawienie. Jednak świadomość, że nie cierpi tak bardzo jak wcześniej, była o niebo lepsza niż wizja tego, co odczuwał po pierwszej operacji. Dowody na taki stan rzeczy znalazły się bardzo szybko: tylko raz po zabiegu miał podaną morfinę, a później potrzebował tak pi razy oko trzy razy mniej środków przeciwbólowych niż przy pierwszym biodrze. Być może wpływ miała na to łuska gipsowa, w której znajdowała się jego dupka i nóżki, a która unieruchamiała go na tyle, by żadne mikroruchy nie wywołały bólu. Faktem też jest, że po tej operacji nie miał założonego sączka, a i opuchlizna była mniejsza, więc chyba to wszystko się ładniej goiło.
 Kilka dni temu byliśmy w Poznaniu na kontroli pooperacyjnej, niestety - nieudanej, ponieważ gdy dobiliśmy się w końcu (po prawie trzygodzinnym opóźnieniu) do gabinetu lekarza okazało się, że RTG jest już nieczynne, toteż niewiele można powiedzieć i niedużo zdecydować... Teraz piszę o tym lekko i spokojnie, ale uwierzcie: wiązanki przekleństw, które przepływały wówczas w mojej głowie zawstydziłyby niejednego pensjonariusza zakładu penitencjarnego.
  Czekamy zatem na następny termin wizyty, a póki co, na pocieszenie otrzymaliśmy zlecenie na ciekawy sprzęt (step to), który ma zminimalizować skręcanie lewej nóżki Siemka do środka. Po obejrzeniu cuda w necie, mam niemiłe wrażenie, że Siemek nie zaakceptuje nowej "zabawki" lecz spróbować trza...
  Operacja odbyła się pod koniec lipca, toteż pierwsze dwa tygodnie sierpnia byliśmy właściwie uziemieni w domu, by dać czas naszemu rozbrajającemu rekonwalescentowi na rekonwalescencję (spróbujcie przeczytać to szybko na głos XD ). Jednak nie płakaliśmy z tego powodu zbyt obficie, bo wystarczająco dużo wody lało się z nieba, by było czego żałować. Pod koniec wakacji pojechaliśmy do Zgorzelca - miasta wielu atrakcji (piszę to absolutnie serio!) i bazy wypadowej do innych fajnych miejsc. Na fali zwierzęcego szaleństwa (nowa fascynacja starszego brata) zaliczyliśmy wizyty w dwóch ZOO - w Goerlitz i w Libercu. Braliśmy udział w święcie starego miasta -Jakubach i wypoczywaliśmy nad jeziorem. Więcej rozrywek nie udało się nam upchnąć w tygodniowym grafiku. Czasem trzeba było odsapnąć...
  Tymczasem przedwczoraj w życiu Siemka zaszła wielka zmiana. Pod wpływem licznych sugestii w tym temacie zapisaliśmy go do przedszkola terapeutycznego. Jak na razie sprawy prezentują się nieźle: malutka grupa dzieci, przemiłe panie, rehabilitacja, smaczne żarełko... Mam nadzieję, że decyzja nasza okaże się korzystna dla Siemka. Będziemy obserwować rozwój sytuacji i co jakiś czas robić bilans zysków i strat. Sam zainteresowany wydaje się być optymistycznie nastawiony do zmiany. Jedyne co mógłby zarzucić nowej miejscówie to konieczność przemieszczania się w niej windą, do którego to urządzenia nabył ostrej awersji po pobycie w szpitalu (choć i wcześniej nie darzył zaufaniem tego szatańskiego narzędzia). Sądzę jednak, że z czasem, gdy przekona się, iż za drzwiami windy na piętrze nie czyha pielęgniarka z wielgachną strzykawą, odpuści sobie i może nawet polubi ten sposób pokonywania przestrzeni...

Siemek w szpitalu:




Suszarka w akcji - sprzęt pooperacyjny (gips) musi być suchy!
 A "niektórzy"(tak mężu, do Ciebie piję...) mówili, że zawsze pakuję za dużo rzeczy...

Żeby była jasność: ten paw, jest pawiem zielonogórskim. Ładny był to se go tu wcisłam :-D
 ZOO Goerlitz:

Jeżozwierze na wyciągnięcie ręki.
No cóż... Co kto lubi.




Piłujemy roga.
Czym różnią się rogi od poroża? Zapachem po nadpiłowaniu.
 Obydwu nie polecam...

"Suszymy skrzydełka panowie!"

Słodki tybetański prosiaczek
Jakuby: 

Joł!

Portret



ZOO Liberec:



Sztuczna opalenizna




  Słodki czas lata już minął... 
 A na razie, choć astronomiczna jesień jeszcze nie nadeszła, my już kurujemy się z pierwszego przeziębienia tego sezonu... 
Pozdrawiamy!

czwartek, 20 lipca 2017

Wakacje z d(r)eszczykiem... :-)

  Z uwagi na zmieniony przez szpital termin operacji Siemka zostaliśmy zmuszeni do szybkiej weryfikacji poglądów na temat daty rozpoczęcia wakacyjnych wojaży. Na szczęście obyło się bez relokacji i trafiliśmy dokładnie tam, gdzie ogarnięta nagłym natchnieniem wymyśliłam wczesną wiosną: do Krakowa i jeszcze dalej!
  Czuliśmy, że nie straszny jest nam żaden smok(g), o którym krąży tyle legend w radiu, TV, czy internecie. Dysponując magiczną mocą płuc pasionych powietrzem jednego z najbardziej zalesionych województw Polski, czuliśmy siłę, by podołać temu wyzwaniu.
  By jednak zrównoważyć ewentualne szkodliwy wpływ tegoż pobytu na nasze zdrowie, kolejnym krokiem była dalsza wędrówka - w Beskid Niski, do Magurskiego Parku Narodowego, do Krempnej.
  Ab ovo
  (patrzcie jak kultura nam wzrosła ;-) )





Blizna po pierwszej operacji czasem paskudnie swędzi...


Gołębie w locie, Sukiennice i wieża ratuszowa.






Urzekła mnie kolorystyka trzech poniższych sytuacji:





Całkowicie spontaniczna kompozycja

Wyyysokooo!

Kraków zaskakuje: idziemy sobie a tu... lokomotywa (przy kompleksie AGH).

Koło czasu

A to już Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema - fantastyczne miejsce:

Kalejdoskop luster - marzenie każdej kobiety!



Jest cool!





Siemek, która godzina?



Zmiana miejsca na Muzeum Narodowe a w nim (zdjęcia niestety robione bez lampy z powodu zakazu):
1. Galeria: "Broń i Barwa w Polsce"









Przebieranki :-)

Siemek w replice okopu z I wojny światowej


2. A tu już Galeria Rzemiosła Artystycznego:



  Która z nas nie marzyła, by choć przez chwilę być Elką Bennet? Szczególnie wtedy, gdy ta zobaczyła włości pana Darcy'ego lub jego samego, jak wyłaził z wanny w wersji z serialu BBC (jak dla mnie wzorzec z Sevres wszelkich adaptacji) 
  A oto gustowne ciuszki z epoki:

Sukienusia

Płaszczyk do kompletu


3. Galeria Sztuki Polskiej XX wieku:

Dla koneserów sztuki nowoczesnej. Mnie najbardziej ujął w obrazie parasol,
bo akurat na dworze POLU padało...



  Teraz powrót do Sukiennic i Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku:
Zobaczyć obrazy znane z podręczników historii i literatury to radość nieomal równa spotkaniu z celebrytą!

Hołd pruski 

  Co do tego pana mam mieszane odczucia - od pierwotnej obojętności, przez całkowitą negację, aż do obecnego stanu niepewności:











A to już Pomnik Grunwaldzki:

Przypatrzcie się: kto wygrywa w papier, kamień, nożyce?
 Szach-mat Ulrichu von Jungingenie! 

Wawel oczywiście:

Katedra






Stara Synagoga na Kazimierzu:



Siemek na Szerokiej

 I Rynek Główny ciąg dalszy:

Vivat Kościuszko!


Źrenica oka

  Rynek Podziemny, czyli fantastyczne muzeum, jedyne które podobało się starszemu potomkowi... Hologramy, płonące miasto, teatrzyk z ognistymi efektami specjalnymi, ruszające się portrety rodem z Harry'ego Pottera, nawet na nas starych robiło to wszystko wrażenie. Średniowiecze podane w elektronicznym sosie okazało się wspaniałą potrawą:

Kadr z "Gry o Tron"? Bynajmniej...





Jesteśmy pod fontanną!

Tego budynku nie trzymaliśmy w rękach :-)

Biały kruk (szczerze przyznam, że pierwszy raz słyszałam o nim legendę).

Turystyczny klasyk!


I zmiana klimatu czyli Beskid Niski i Krempna

Po prostu idziesz i kosisz takie cuda! Tylko uważaj, bo... ale o tym za chwilę.




Przypatrzcie się prawemu dolnemu kwadratowi...

Siemek nad zalewem Wisłoki

Oto ON! Nasz dreszczyk czyli barszcz sosnowskiego.
Po raz pierwszy widziany na żywo w naturze.
Czujecie tę grozę?!

Robienie z tego bukietu, źle by się skończyło... 



A tu poletko. Tak przy drodze... 

Miejscowe władze wiedzą o polu i twierdza,
 że nie mogą nic z tym zrobić, bo należy do osoby prywatnej.
I tak "zemsta Stalina" może się spokojnie rozsiewać.

Tu już mniej niebezpieczna przyroda. Zwinka z odrastającym ogonem.

Czy jest na sali entomolog? 

Dopływ Wisłoki:







Chata prababci.
Serio!
W tym domu jako małe dziecko mieszkała dziś niemal stuletnia prababcia Siemka.




  Ogólnie pogoda nam raczej dopisywała, choć o upałach nie było mowy, a i parasole szły czasem w ruch. W górach padało przynajmniej raz dziennie. Nie narzekamy: i tak było zabawnie, i ciekawie, i zupełnie inaczej niż zwykle...
  A teraz zaczynamy pakować się na następną "wycieczkę" - do szpitala na kolejną operację... Trzymajcie kciuki!