Dłuższa cisza, która ostatnio zapanowała na blogu została wymuszona wyjazdami, turnusową nieobecnością i całym stosem spraw i sprawek do załatwienia.
Najpierw pomknęliśmy piękną A-dwójką do Łodzi, szumnie nazwaną Autostradą Wolności, czego jednak nie odczuliśmy uiszczając opłaty przy bramkach.
Przy okazji podróży zahaczyliśmy o tę oto atrakcję turystyczno - religijną.
Trzeba przyznać, że na mnie zrobiła wielkie wrażenie...
Wyobraźcie sobie, że jesteście w gigantycznej świątyni, ZUPEŁNIE, ale to ZUPEŁNIE SAMI.
Tylko Wy i echo Waszych kroków.
Ogromne kolumny, freski, obrazy, przyćmione światła...
Przenikliwy chłód.
Odlot metafizyczny...
Tak, to my, nasz "osobisty fotograf" ;) i wielka cisza... |
Samo mierzenie ortez odbyło się spokojnie, szybko i sprawnie. Cała przyjemność po obu stronach.
Pani przygotowująca łuski, pod opieką której jest Siemek, zapytała nas, gdzie chcielibyśmy je odebrać (w domyśle: Poznań lub Łódź). Zażartowaliśmy wtedy, że w Zielonej Górze. I... niespodzianka! W związku z większą ilością różnych zleceń z tego terenu, przedstawicielka firmy zaplanowała wyjazd do małego miasta blisko Winnego Grodu, czyli Kożuchowa. Dwadzieścia kilka kilometrów kontra sto czterdzieści, a o trzystu czterdziestu do Łodzi nie wspominając. Idealnie!
W nowych ortezach.
Zdjęcia te przy okazji obrazują dysproporcje napięcia mięśni w siemkowym ciałku. Nogi są najsilniejsze, toteż bez problemu macha i unosi je do góry nawet w stosunkowo ciężkim "obuwiu". Takie numery z rączkami już by nie przeszły...
Niedługo potem wyruszyliśmy w kolejną podróż, do ośrodka "Trzy Korony" w Garbiczu, czyli na turnus rehabilitacyjny.
Cóż wiele mówić: jak zwykle byłam pod wrażeniem niesamowitego zaangażowania kadry i wysokiego poziomu rehabilitacji. Siemek pluskał się w wodzie, jeździł konno, słuchał muzyki, huśtał, bawił... Ale przede wszystkim ćwiczył, ćwiczył i jeszcze raz ćwiczył! Natłok zajęć znosił dzielnie, bez marudzenia.
Masaże przyjemne... |
i te średnio... |
Niezły kawałek! |
Nasza perspektywa
W błękitnym kręgu |
To już trzeci w kolekcji! |
Nie sądziłam, że kiedyś to napiszę, ale było... fajnie. A efekty ciężkiej pracy naszego synka i jego terapeutów sprawiają nam wielką radość. Garbiczu - w czerwcu zjawimy się znów!
Czekałam na wpis.Zaglądam codziennie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj... Przepraszam za tę ciszę, mam nadzieję, że uda mi się nadrobić straty. Chociaż czeka mnie kilka czasochłonnych batalii: z PFRON-em, lekarzami, NFZ-em. Dowiedziałam się także o nowym badaniu w poradni genetycznej CZD i choć obiecywałam sobie uciekać już od CZD gdzie pieprz rośnie, chyba będę musiała tam zastukać. Nie wiem tylko, od której strony ugryźć problem, bo wycieczka do W-wy by dowiedzieć się, że nie zbadają Siemka to, kurczę, trochę za duży kłopot... Hm... Będzie co relacjonować :-)
UsuńPozdrawiamy ciocię Anię ;-)
p.s. obrosnę w piórka...
:)
OdpowiedzUsuńAch w Garbiczu fajnie jest...pracy duzo al i efekty wspaniałe. Julinka do 3 Koron jedzie w kwietniu...pozdrawiamy gorąco Ula i Julka S.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy również! :-)
Usuń