Odkąd Siemek zaczął gurzyć, a potem pięknie gaworzyć sylabami, czekaliśmy na jego pierwsze słowa. I pojawiły się! Były to bodajże: "auto", "kaczka" ("kaka"), "oko", innych już nawet nie pamiętam. Z czasem jego zasób słów, a właściwie słówek, rósł. Nasz entuzjazm zgasiła dopiero pani wykonująca badanie Siemka w kierunku autyzmu, które przeprowadzono w ramach projektu wczesnego wykrywania go u małych dzieci. Wybrałam się tam tylko po to, by nic nie przeoczyć. Pani dokonująca wywiadu zapytała mnie, czy Siemek się komunikuje, czy prosi o coś lub o czymś informuje. Uzmysłowiłam sobie wówczas, że niestety tak nie jest. Mały używa słów najczęściej podczas zabawy, gdy pytamy: "co to?", "kto to?"; nazywa swoje ulubione zabawki, lub rzeczy (choćby książeczki mają swoje nazwy). W jego słowniku są nawet czterosylabowe (!) wyrazy jak: "helikopter" ("hejatotej"), czy "gąsienica" ("gosienica") itp. Budząc się rano, mówi: "cześć!", a nieraz i wtedy, kiedy któregoś z domowników przez kilka dni nie widział. Niektórych nazywa po imieniu. Gdy jednak chce, by coś mu dać, wciąż wymusza to płaczem. No może poza rozkazem: "cyca!"...
Za dwa miesiące Siemuś skończy dwa lata. Dzieci takie jak on, tzn. wiotkie i z bardzo ograniczoną ruchomością mają zdecydowanie bardziej pod górkę niż zdrowe. Rozwój psychiczny jest nieodłącznie związany z fizycznym. Nawet określa się to u dzieci jednym słowem: "psychofizyczny". Synek jest wystawiony na zdecydowanie za małą ilość bodźców. Nie pogrzebie w szufladzie, nie oparzy paluszka gorącym piekarnikiem, nie wysypie mąki z torebki... Nawet jego własne ciało nie dostarcza mu bodźców tak silnych, jak powinno (chodzi np. o czucie położenia ciała w przestrzeni). Nie wiemy także jakie jeszcze problemy związane z chorobą mogą się pojawić. To wszystko ma ogromnie zły wpływ na jego rozwój i co za tym idzie, mowę. Z tego powodu do wszystkich naszych zajęć dołączyliśmy jeszcze dodatkowe z logopedą, pracującą tzw. metodą krakowską (oprócz tych, które ma już w ramach NFZ w Ośrodku Rehabilitacyjnym). Poza kilkoma ćwiczeniami zaleciła nam także masaże ust i wnętrza buzi, które dzielnie wykonuję, a synuś dzielnie ze mną walczy, próbując odgryźć mi paluchy, czemu się zresztą nie dziwię...
Ktoś zapytał mnie niedawno, czy Siemek będzie mówił. Po sekundzie namysłu odparłam, że: "CHYBA tak...".
Dominika - jeśli jeszcze Ci tego nikt nie mówił to mówię teraz ja - stworzyłaś świetny blog!!! piszesz przejrzyście..tak delikatnie..trudno ująć w słowa, ale dar pisarski masz na pewno))))
OdpowiedzUsuńCo do mowy Siemka - jestem PEWNA, że będzie mówił!!! bo starasz się ze wszystkich swoich sił i to MUSI odnieść pozytywny skutek)))) niemożliwe jest żeby nie było postępów, bo wtedy postawiłabyś siebie i syna w gronie osób nic nie robiących z chorobą a tak nie jest))))) Kibicuję wam z całego serca) a badanie , o którym piszesz tylko we właściwym czasie zwróciło twoją uwagę na rodzaj ćwiczeń a wiadomo, że im wcześniej tym lepiej))))) - Molitor
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! Takie słowa wlewają otuchę a tej jestem ostatnio bardzo spragniona...
Usuń