NIE jesteśmy w szpitalu :-)
Ale wciąż nie mamy pewności co będzie dalej.
Siemek kaszle mocno, a wydzielina wciąż zalega mu w oskrzelach. Jeszcze wczoraj, tuż po wieczornej kąpieli chłopaków, doszłam do wniosku, że niepokój zżera mnie zbyt mocno i zamiast ubrać młodszego w piżamkę, odziałam małe ciałko w strój podróżny i udaliśmy się na pogotowie. Tam, ku mojej wielkiej radości, oprócz Siemka nie było innych dzieci i bez czekania w kolejce weszliśmy do pani doktor, która, ku mojej jeszcze większej radości, okazała się być "naszą" panią pulmonolog, a więc specjalistką m.in. od zapaleń płuc.
Antybiotyk okazał się koniecznością zwłaszcza, że już piątą dobę musiałam podawać leki przeciwgorączkowe. Brzuszek Siemuli zapadł się bo tak mało jadł. Piszę "jadł" w czasie przeszłym, gdyż od wczoraj apetyt wrócił.
Chłopak kaszle wciąż paskudnie, ale chyba będzie lepiej.
Jeszcze niedawno chciałam unikać szpitali. Byłam umówiona z naszą lekarką na ewentualną próbę leczenia zapaleń dolnych dróg oddechowych u Siemcia w domu. Wystarczyło jedno gorsze przeziębienie i zmieniłam zdanie całkowicie: jeśli dostanę skierowanie, nie będę się nawet zastanawiać. Tam osłuchają go kilka razy dziennie, a w razie jakiegoś niebezpieczeństwa będzie mieć fachową pomoc. Nawet wizyty co dwa dni u pediatry nie zmniejszały mojego niepokoju, rosnącego szczególnie w nocy, gdy słyszałam jego przyspieszony w gorączce oddech i mokry, nieprzyjemny kaszel.
W każdym razie ten weekend majowy spędzamy w domu.
W każdym razie ten weekend majowy spędzamy w domu.
I jak tam kochani lepiej juz u Was?Zdrowi?
OdpowiedzUsuńTak, nareszcie... I już (albo dopiero...) jutro wracamy na zwykłe tory rehabilitacyjne. Pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń