Nasz Siemek

.

.
Kliknij w baner po dodatkowe informacje...

niedziela, 30 marca 2014

Oj działo się, działo...


  Wyjazd na turnus okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie chcę się nadmiernie rozpływać, ale podobało mi się wszystko: pokoje, smaczna kuchnia, przyjazna atmosfera i najważniejsze rehabilitacja - naprawdę na wysokim poziomie. Teraz nie dziwię się popularności Garbicza, jako ośrodka prowadzącego turnusy rehabilitacyjne. Siemek trafił na bardzo sympatyczną i kompetentną rehabilitantkę prowadzącą, która decydowała co należy z nim robić i dawała również wskazówki innym terapeutom. Plan dnia miał ułożony bardzo dobrze, znalazł się w nim nawet czas na obowiązkową drzemkę.
 Na początku czuł się nieswojo w nowym miejscu i przy tylu nieznanych twarzach. Zestresowany płakał podczas pierwszych ćwiczeń, a ja próbowałam go zabawiać, choć nie zawsze dawałam radę odwrócić jego uwagę od nieprzyjemnych rzeczy, które z nim robiono. Po paru dniach było już o niebo lepiej.
  Jak niemal dla każdego dziecka na turnusie absolutnym faworytem wśród zajęć okazał się basen. Siemek bardzo szybko oswoił się z "dużą" wodą i śmiał się radośnie do pana rehabilitanta, upewniając mnie, że czas najwyższy na nasz wspólny skok na głęboką wodę. Zrealizowaliśmy go jeszcze na turnusie - w niedzielę, z założenia dzień wolny od ćwiczeń.
  Terapia przestrzenna też nie była najgorsza. Ma ona wiele aspektów, jednak w naszym przypadku (słabe trzymanie głowy) musiała się ograniczyć do ćwiczeń podczas bujania na huśtawce, na co akurat Siemowit nie narzekał... Zaś najmniej ulubionymi zajęciami była kineza (czyli po prostu ćwiczenia) i terapia manualna (coś podobnego do kręgarstwa, tylko dotyczy wszystkich stawów i ma większe podstawy naukowe, słowem nic miłego).
  Świadomie zrezygnowałam z hipoterapii, gdyż wcześniej niestety nie zapytałam o nią lekarza ortopedy i przez to bałam się narażać Siemka na "eksperymenty". W zamian za to miał masaż. W ogóle to został tam nieźle wymasowany: gdy przez pierwsze dni nie chodziliśmy na basen w zastępstwie był masaż, także część kinezy polegała na rozmasowaniu i  tak samo podczas terapii ręki. Istne spa jak babcię kocham...

  A tak wyglądał osobisty grafik Siemka:

Mocno wymęczony i zalany przez mamę kawą :-) Sporo tego było jak na niespełna dwulatka...

A to już ćwiczenia:


Kineza

Specjalny kombinezon. Jak ze Star Treka...





Ekstremalnie! Jak to w kosmosie...


  Ponieważ na basenie panowały warunki godne sauny, tylko raz weszłam tam z aparatem i zrobiłam zdjęcia, kilka minut po pierwszych "kotach za płoty". Pięć początkowych fotek wyszło wyjątkowo artystycznie (zaparowany obiektyw). Z wielkim żalem ich nie zamieszczę, gdyż trudno rozpoznać kogo uwieczniłam... Ostatecznie jednak się udało, a ponieważ były to pierwsze momenty w wodzie, mina delikwenta jeszcze niepewna.


Pierwsze chwile w wodzie nr 1 


Pierwsze chwile nr 2 


Fizykoterapia: elektrostymulacja



Pełne porozumienie podczas stymulacji chodu


Huśtanie



Przysłowiowe drewniane sto złotych w trakcie przerwy

A po godzinach:



Zajęcia plastyczne




Gotowe dzieło. Autorzy: Szymek, Nadia, Zosia no i Siemek ofkors.



W wolnej chwili, gdy pogoda zaczęła dopisywać, można było się przewietrzyć.


                  
Krajobraz z "czarną panterą".



Słitfocia...


  Ostatniego dnia kilka godzin przed wyjazdem okazało się, że w naszym aucie padł akumulator. Na szczęście pomoc nadeszła szybko ze strony jednego z turnusowych rodziców i mogliśmy bez opóźnień wrócić do domu, a bardzo już tego pragnęliśmy. 
  Zajęcia przyniosły Siemkowi same korzyści. Widzę, że jest silniejszy i sprawniejszy na miarę jego możliwości. Lepiej operuje rączkami i dłużej utrzymuje głowę w pionowych pozycjach. Pokazano mi także kilka nowych ćwiczeń, które mogę wykonywać w domu. Fakt, że cały swój czas poświęcałam tylko jemu, także wywarł pozytywny wpływ na jego rozwój emocjonalny. 
  Co do mnie, to sama muszę otrząsnąć się z wrażeń wyjazdowych. Pewnie z czasem, po kolejnych pobytach przyzwyczaję się do tego, ale teraz, widok aż tylu ciężko chorych i niepełnosprawnych dzieci wstrząsnął mną bardzo, bardzo mocno... 
  Koszt takiego turnusu to 4200 zł. Uważam że było warto, ale bez Waszego 1% podatku wątpię czy moglibyśmy sobie na to pozwolić. Jeszcze raz dziękujemy!


3 komentarze:

  1. ciotka Ilona ( terapia reki )1 kwietnia 2014 21:38

    Super pochwała dla mamy bo Siemek '' śćiemek" zostawał sam na zajęciach odcinamy pępowinke i dzielnie ćwiczył. powodzenia w dalszych ćwiczeniach i do zobaczenia wkrótce mam nadzieje :) buzualki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, dziękuję w imieniu zainteresowanego :-) Wpadaj często!
    Pozdrawiam Ciebie i resztę ekipy. Do widzenia! (bezwzględnie...)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    Proszę o pilny kontakt :)
    Hanna Synowiec 3Korony (666720333) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń